niedziela, 10 lipca 2011

(5) Rozdział 4

Po długim czasie wracam z nową energią i weną, a to wszystko dzięki Wam, Waszym komentarzom i dzięki temu, że czytacie mojego bloga, dziękuję Wam za to i proszę KOMENTUJCIE!

* * *
Wszyscy patrzyli się w klubie , w narożnik pomieszczenia, mój wzrok także podążył za nimi i wtedy już wiedziałam dlaczego nie zareagowali na mój widok, bardziej byli zainteresowani parą całującą się w kącie, a mianowicie Ashley i Joe całujący się i obmacujący, paparazzi zwietrzył, że weszłam do klubu więc zapytał się Joe i Ashley co uważają na mój temat.
-To zwykła szmata- odpowiedziała Ashley
-Popieram- dodał Joe
I on chce, żebyśmy byli przyjaciółmi, a publicznie wyzywa mnie od szmat. Po słowach Ashley i Joe, papparazi odwrócił się w moją stronę i zapytał:
-A ty Demi jak się do tego ustosunkujesz?- zapytał, wtedy zakochana dwójka obróciła się  w moją stronę, Joe był tak jakby trochę zmartwiony, ale nie musiało mi się przewidzieć,  Ashley miała za to złośliwy uśmieszek. Zastanawiałam się po co mnie wspierała jak byłam w klinice, teraz wiedziałam, żeby potem wbić mi nóż prosto w plecy, i teraz właśnie to zrobiła, czułam się oszukana i nic nie warta. Paparrazi nadal czekał na odpowiedź na wcześniej zadane pytanie, więc odpowiedziałam.
-Nie obchodzi mnie zdanie na mój temat,  ani Joe ani tym bardziej Ashley. Tylko cały czas nie wiem dlaczego Joe chciał odnowić ze mną przyjaźń skoro uważa mnie za szmatę- to zdanie mówiłam patrząć wprost w oczy Jonasa- A Ashley, hm...na Ashley nie mam słów, najpierw mnie wspiera a potem wyzywa od szmat. To wszystko co mam do powiedzenia- dokończył patrząć już na dziennikarza.
-A teraz przepraszam, ale się śpieszę- poiedziałam i udałam się do wyjścia, nikt za mną na szczęście nie poszedł, przed klube też nikogo nie było. Oprócz tego dziennikarza, który zatrzymał pozostałych po tym jak się dowiedziałam, że Jonas i Ashley są zaręczeni. Już się wystraszyłam, że teraz znowuż pojawią się pytanie, myliłam się.
-Wszytko dobrze?- zapytał
-Tak, dzięki- odpowiedziałam. Dopiero teraz mu się przyjrzałam, był może jakieś 4 lata odemnie starszy, muszę powiedzieć, że był jako taki przystojny , wysoki brunet z piwnymi oczami.
-Chcesz się przejść?- zapytał- Należy mi się za to, że wtedy powstrzymałem paparazzi- dodał z uśmiechem
-Dobrze- odpowiedziałam, chociaż wiedziałam, że nie powinnam ufać dziennikarzom, a co dopiero chodzić z nimi na spacery, ale pomyślałam "Raz się żyje", jemu jakoś wiedziałam, że mogę zaufać.
Udaliśmy się w stronę parku...

* * *
I jak co uważacie?

Liczę na szczere komentarze :D

Pozdrawiam!